Powracasz w snach.
Snach, w których całujesz. Kochasz. Jesteś.
Rok. Pieprzony rok, a Ty wciąż w nich się pojawiasz. Nie zrozum mnie źle, nie to, żebym nie chciał. Chcę. I nie chcę. A może zwyczajnie nie chcę się budzić/ich pamiętać, niepotrzebne skreślić. Są jak blizna boląca od czasu do czasu.
Siedzę w fotelu, zapalam papierosa. Wiesz, dawniej dobrze mi się przy nich myślało. Analizowałem przeszłość i szanse na przyszłość. Teraz zaglądam coraz głębiej w pustkę. Do piekła. Rozbłyskam, płonę, gasnę.
Wciąż jest tu miejsce dla Ciebie... Choć jest go coraz mniej... dookoła mnie świat zatacza coraz ciaśniejsze kręgi.
Dziś boję się znów zasnąć.
Przegrywam bo brak mi sił
I wiary, że gdzieś
Pamiętasz czasami cień
Zobaczę
Już liście spadły w dal
Już nie chcę
Nie chcę
(ode mnie, ode mnie)
Możesz odejść, szukać dalej jeśli chcesz
Ja zostanę, póki jeszcze mam swój kąt
Nie zapomnij, możesz wrócić kiedy chcesz
Pamiętaj, umieram stojąc
sobota, 3 stycznia 2015
Subskrybuj:
Posty (Atom)