Pomimo prób zrobienia czegoś, co mogłoby wzmocnić nadzieję. Z jednej strony, niby idzie dobrze, na ile jest to możliwe... Skończyłem pewne dzieło. Coś chyba dużego, chyba fajnego. Zrobiłem to dla Ciebie. Zaryzykuję i dam Ci za kilka dni. I tam miałem to zrobić, niezależnie od tego, co się wydarzyło. Może tak mnie zapamiętasz.
Z drugiej strony - niewiele mogę zrobić poza czekaniem. I właśnie to boli najbardziej. Nadzieja odpływa gdzieś w ciemny kąt pokoju, zasypana stertą zmarnowanych szans. Wszechobecna pustka wdziera sie na tyle silnie, że nie tylko zastępuje resztki nadziei, ale... już nawet nie umiem płakać.
Jedyne, co mam, to pół paczki fajek kupionych wczorajszego wieczora. Dym wypełnia pustkę, przez co jej nie widać aż tak bardzo.
Modlę się...
Na rysunkach widzę cienie lub wspomnienie tamtych cieni
co minęły mi już dawno. Może były jakieś inne może tylko się
przyśniły lecz upartą są wciąż kartką. Gdy otwieram starą książkę
ciągle widzę tamto imię. Może kiedyś mi to minie. Kiedy umrę albo
zginę a to przecież nie to samo wszyscy umrą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz