niedziela, 6 czerwca 2010

KrUtka reflexsja

Hm... Pojechałem dziś na roverze nad zalew. Zrobiłem dwa kółka, pierwsze dla hobby, drugie dla zdrowia. No w sumie wyszło nienajgorzej, 38 km. Ale do rzeczy. Pogoda piękna, chyba jeden z najlepszych dni od początku roku. Bezchmurnie, ciepło. Niedziela. Rodziny wyległy na plaże. A wśród nich cała galeria. Moją uwagę zwróciły gromady borostworów pozbawionych górnej części odzieży, exponujących wytatuowane bicepsy pochylone nad wyciągniętym z piwnicy (lub z biedronki) grillem. Kurwa, przekręć te kiełbaski, ciole jeden! ... można było usłyszeć.

Po zadymieniu okolicy i pozostawieniu po sobie sterty bardzo ekologicznych śmieci, borostwory zbierały się do swoich BMWozów i ruszały w podróż do domku przy dobywających się przez otwarte okna um um um.

Stereotyp? Ale jakże widoczny.

Ten post będzie postny ;p bez okrasy obrazkiem czy podsumowaniem. Nie jest tego wart XD

piątek, 4 czerwca 2010

Plan C / Tak, faktycznie blogi umierają.

Hank, Glabro... Mieliście rację. Blogi umierają. W pewnym sensie... I w pewnym sensie sami je zabijamy. Ale nie zawsze dlatego, że boimy się coś powiedzieć. Czasem wygląda to zgoła inaczej. Dlaczego piszemy blogi? Niektórzy chcą po prostu dzielić się z całym światem swymi myślami, radością i troską.

Niektórzy szukają ujścia jakiejś twórczej fazy. Niektórzy chcą, by świat poznał, kim naprawdę są. Jedni piszą komentując codzienne zdarzenia, zagłębiając się w nie, drudzy pokazują przemyślenia ukryte w głębi duszy na temat siebie i świata bezpośrednio otaczającego. I ci drudzy dochodzą z czasem do punktu, w którym chwilowo nie mają nic ciekawego do powiedzenia.

Bo czy każdy musi komentować świat? Od tego są media. Wolno mi być cynikiem i mieć gdzieś coś, co mnie nie dotyczy. Wolno mi nie mieć zdania na temat, który tak na prawdę "shit is goin' around me" czyli "gówno mnie obchodzi" ;p Dlatego czasem gdy nic się nowego nie dzieje w duszy, trudno jest to "nic" ubrać w słowa.

Teraz jednak coś się zmienia. Prawie zakończyłem pewien etap życia. I zaczynam inny. Nieznany mi. Coś, czego nie robiłem jeszcze nigdy. Nowe, inne doświadczenia. Czy uda mi się stać odpowiednio dopasowanym trybem tej innej maszyny? W końcu świat tak właśnie wygląda...

Walka z rakiem powoli jakoś idzie. Po zajebistym weekendzie, wypełnionym pracą fizyczną, ale jakże odprężającą, mającą konkretny cel oraz po znów zajebistym spływie kajakowym i jak najbardziej ponownie zajebistym niedzielnym popołudniem z przyjaciółmi, zostało mi trochę powera. Poza tym, podjąłem ważną decyzję. Myślałem, że będę się zastanawiał tydzień, tymczasem po dwóch godzinach znałem już odpowiedź. Zrobiłem tak, jak namawiałem koleżankę na wyjazd na kajaki. Postanowiłem iść na żywioł, tak jak jej radziłem. Niech się dzieje co chce, a jak nie spróbuję, nie przekonam się co mnie czeka.

Po niewypale planu A i B nagle wynurzył się plan C i już jest zatwierdzony. Krok naprzód w tym mizernym życiu. Krok, który przybliży mnie do mojego dawnego ja i do bliskich mi ludzi. Po raz pierwszy od roku patrzę naprzód z nadzieją. Coś planuję. Może tym razem się nie spierdoli? Czy...?

Popłynę tam i będę gdzieś za sobą już za tobą mam
to wszystko co nie stanie się to wszystko czego tak ci brak
za tamte słowa słodkie zbyt oddam pustkę która jest
o samotności nie mów mi bo ona też omija mnie