czwartek, 22 kwietnia 2010

Się dzieje?

Wczoraj był dziwny dzień... Z jednej strony, zaskoczenie. Na plus. Postanowiłem coś pozałatwiać, więc pojechałem. Nie liczyłem, że się uda, ale stawka była wysoka. I udało się! Ha, wydarłem byłemu pracodawcy coś, co mi się należało, a czego "zapomniał" mi dać. Na marginesie, dobrze, że uwolniłem się jakiś czas temu z tego kołchozu. Może by tak zgłosić Louisa do inspekcji pracy? Już teraz nie jest mi nic winien, nie mam już nic do stracenia. Pomyślę. Tak dłużej być nie może, choć mnie to już nie dotyczy.

Koło południa kolejna załatwiona sprawa. Też korzystnie. Ale dzień nie mógł przecież skończyć się dobrze, prawda? Pojawiły się komplikacje związane z moimi planami. Konkretnie to już z planem "B". Kopniak od życia w rzyć. Dyskretny, ale odczuwalny.

Byłem wieczorem w lesie, połaziłem praktycznie do ciemna. Prawie 2 godziny między drzewami, na szczęśliwie suchych już ścieżkach. Spokój... Pod koniec wędrówki zaśpiewałem coś, dziwne, że tak mi nie wychodzi przy ognisku. Zawziąłem się i wyciągnąłem "górę" jak nigdy. Idąc, rozglądałem się, czy nikt nie słyszy, bo co, jakiś wariat idzie lasem i się wydziera. Ale miło było...

Dzień dziwny. Zaczęło się smutno, potem plusy, potem poleciał plan, ech... Las czuł wszystko. Pożegnał mnie cichym szumem drzew. Jeszcze tam wrócę. Jeśli nie zapomnę. W lesie nie jestem sam.

A czy kiedyś zapomnę o...?

Popłynę tam i będę gdzieś za sobą już za tobą mam
to wszystko co nie stanie się to wszystko czego tak ci brak
za tamte słowa słodkie zbyt oddałbym pustkę która jest
o samotności nie mów mi bo ona też omija mnie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz