Poszukam sensu. Jeszcze przez moment. Kto wie, co czeka za rogiem... Może coś, czego chyba nawet ocenić nie umiem? Jak śpiewał Przemysław Gintrowski, coś być musi do cholery za zakrętem. Ale przecież trzeba znaleźć pomysł. Taki, żeby flaki się nie przewracały na myśl, że wszystko diabli... Rzeczywistość często weryfikuje plany, jakie sobie zakładamy. A może by tak nie planować? Już odpuścić sobie kombinowanie, przewidywanie tych wszystkich ruchów wykonywanych na wielkiej szachownicy, misternie ułożonych tak, że naruszenie cienkiej konstrukcji powoduje szybkie zawalenie tego całego planu. Żyć tylko z sekundy na sekundę, nie wyobrażając sobie, co się zdarzy jutro. Może ustalić zasadę, którą i tak pewnie wkrótce złamię, bo układanie wszelkich planów, nawet nieważnych, bardzo małych i nie znaczących prawie nic, korci. Natura ludzka jest taka, że niecierpliwość amortyzujemy jakąś podkładką zdarzeń, jakie mają nastąpić. Tak, żeby tylko móc na coś czekać, dalekiego czy bliskiego. Bo przecież czym byśmy byli bez celu? Cieniem siebie? Czy może... Ten post zawiera przesłanie. Ukryte między słowami... Czekam na wiatr, który mnie porwie. Czekam na...
Przed świtem obudziłem się by żyć
Wplątany w cudzą pościel, w cudze sny
Pomiędzy pożądaniem, a rozkoszą tkwi dolina nocy
Skazany na ponury miejski zgrzyt
Osnuty prześcieradłem brudnej mgły
Chcąc ukryć się przed sobą samym
Chlałem wódę w dusznym barze
Przed świtem obudziłem się by żyć
Wplątany w cudzą pościel, w cudze sny
Pomiędzy pożądaniem, a rozkoszą tkwi dolina nocy
Skazany na ponury miejski zgrzyt
Osnuty prześcieradłem brudnej mgły
Chcąc ukryć się przed sobą samym
Chlałem wódę w dusznym barze
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz