Wyjeżdżam. Na kilka dni znajdę się w innym świecie. W miejscach zupełnie różnych od tego, co jest tu. I pomyśleć, że wyjazd, choć planowany od paru miesięcy, jakoś dziś mnie tak nie cieszy. Choć to i tak najlepsze, co może mnie aktualnie spotkać. Przegonię dupsko z plecakiem, wieczorem piwo zmieszane z antybiotykiem, gitara. Będzie nas ponad 20 osób.
I tak przez 3 dni, no prawie 4. Czy będę inny jak wrócę? Może. A może zadzwonię do kogoś gdzieś ze szczytu, stojąc w słońcu zapytam co słychać? Przez 4 dni będę udawał, że się uśmiecham. Że jeszcze warto. A może już tam zostanę.
Idę tam gdzie bezmiar błękitu
Światłocienie cyprysów przy drodze
Feerią barw każdy ranek rozkwita
Chociaż wiem, że do celu nie dojdę
I tak przez 3 dni, no prawie 4. Czy będę inny jak wrócę? Może. A może zadzwonię do kogoś gdzieś ze szczytu, stojąc w słońcu zapytam co słychać? Przez 4 dni będę udawał, że się uśmiecham. Że jeszcze warto. A może już tam zostanę.
Idę tam gdzie bezmiar błękitu
Światłocienie cyprysów przy drodze
Feerią barw każdy ranek rozkwita
Chociaż wiem, że do celu nie dojdę
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz