środa, 14 kwietnia 2010

Nie pamiętam...

Dziś przypadkowo na jednym z forów internetowych natknąłem się na nietypowy wpis. Ktoś opisywał swoje dzieciństwo. Wakacje u dziadków na wsi, zapach owoców, zieleń trawy. Wszystko było tak plastyczne, że bez trudu mogłem to sobie wyobrazić.

I nasunęła mi się myśl, jak niewiele pamiętam ze swojego dzieciństwa. Pierwszy rower, pierwsze zabawy z psem sąsiadów, którego trochę się bałem (był większy ode mnie), ale on mnie bardzo lubił. Zjeżdżanie na wielkiej ślizgawce-rakiecie, położonej na placu zabaw na sąsiednim osiedlu. Picie wody z fontanny, saletra w piaskownicy... Wszystko, co pamiętam, to jakieś urywki, strzępki. Dlaczego tak mi je trudno poskładać? Jak miała na imię dziewczynka, której pożyczyłem łopatkę? Albo ta, która miała jako pierwsza przekłute uszy w przedszkolu? Czy czerwone samochodziki-jeepy w przedszkolu były naprawdę? Topienie marzanny... Zdarte kolano. Młodszy kolega, który wkładał sobie jabłka za koszulkę i mówił, że jest teraz dziewczynką. Pierwsza wygrana bójka, wrzuciłem starszego kolegę do fontanny.

Jak bym nie próbował, nie układa się to w całość, historię, którą mógłbym opowiedzieć. Nawet sobie. Są tylko przebłyski. Myślisz, że kiedyś będę potrafił przypomnieć sobie coś więcej?

Ach jak bardzo chciałbym powrócić
do garnuszka z pękniętym uszkiem
jabłka z drzewa zerwanego na szczęście
znów kraciastą przytulić poduszkę

I na wiosnę pojeździć rowerem
kiedy śnieg już stopnieje z chodników
i na rzekę okręcik z papieru

by jak ja mógł popłynąć do Nikąd


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz